„Życie i działalność kardynała Adama Stefana Sapiehy na tle epoki”
Władza, bo o niej mowa w wielu odmianach i aspektach towarzyszyła kardynałowi przez wędrówkę po kartach historii. Ta jakby wypracowana, wychodzona, wymodlona zdobywana i na wszelkie sposoby broniona znajdywała swoje źródło u Boga a szczególnie Maryi i Katedrze Królewskiej, przy której niezłomnie trwał.
Tak jak i nasza Hetmanka, w dzisiejsze święto Narodzin NMP, która przychodząc na świat bez grzechu pierworodnego – jak niesie tradycja – każdy tytuł sobie wysłużyła tak i kardynał niezliczoną ilość okazji miał aby z naręczem zasług można było dzisiaj żywot Adama podsumować.
Zechciejmy przyjąć strategię bezpieczną i podporządkować myśli zasadzie Bóg tak dopuścił, taka Jego wola była zanim zaczniemy na jednej stronie szali wymieniać zasługi a na drugiej marną ilość podziękować, które z perspektywy czasu mu naród złożył, doprowadzając się do wyrzutów sumienia i łez.
Dzisiejszego odbiorcę uderza odmienność realiów, w którym przyszło Adamowi życ i urząd piastować. Wojny, śmierć, krzywda, głód, choroby, zimno, bieda, niepokój i terror poprzecinane latami scalania organizmu Polski po zaborach, odbudowy państwa, konfliktów narodowych, wyznaniowych, klas społecznych, z którymi się zmagał i zaradzał jak gospodarz, urzędujący na tych terenach jakby z ramienia Boskiego właściciela. Uderza w przedstawionej postaci trzeźwość oceny położenia, rozsądek ale i charakter – tak zapomniany składnik osobowości w dzisiejszych wystandaryzowanych czasach.
Próby pomocy, często bezpośredniej i wielokrotnie skutecznej ukazują z jednej strony ogrom potrzeb nie do wyobrażenia dla dzisiejszego człowieka (stojącego często przed wyborem jaki samochód wybrać) a głębokim ukorzenieniem w realiach zarówno tamtejszej elity świeckiej jak i duchownej. Pojawiają się nowe i stare nazwiska jak bp. Szelążek, Sienkiewicz, Paderewski, Lanckorońska, św. Brat Albert rozszerzając rozumienie tej postaci o prosty wniosek – trwał, ale nie był sam.
Wykłady nadają nowe rysy postaci Adama jako rzeczowego, odważnie spoglądającego na otoczenie człowieka przyjmującego ból trudnych kwestii takich jak rzeź wołyńska, grekokatoliccy księża na ziemiach polskich czy odbieranie własności ziemskiej z rąk Polaków i Kościoła, holokaust i szpiegostwo w kościele. Podejmował problemy międzynarodowe bez fobii ale z poszanowaniem wrogich nawet władz.
Trudno w świetle epoki zarzucić mu iż powierzonej funkcji, posiadanych koneksji czy majątku nie wykorzystał. Na front pomocy ubogim, Polakom, katolikom rzucił wszystkie siły i rezerwy pozostawiając sobie walizkę i kapelusz kardynalski tak późno mu nadany. Orędownik i obrońca środowiska, w którym się urodził, żył i umierał świadomy ogromu potrzeb i ograniczonych możliwości.
Ośrodek władzy, który piastował, jak fama niesie 'królewskiej’, rodziła naturalne konkurencje u władz w powojennej Polsce zarówno w stosunku do prymasa jak i komunistycznego państwa. Stąd napięcie wysokie na liniach, które doświadczał i kardynał i otaczający go świat.
Trudno nie zadumać się nad faktem – jeżeli było tak dobrze to dlaczego ze wskrzeszeniem tej postaci w świadomości Polaków tak źle? Patrząc na obraz Jezusa Miłosiernego przychodzą na myśl słowa wypowiedziane do św. Siostry Faustyny – za bardzo ufasz sobie za mało mnie.
Jak trafne te wskazania i w odniesieniu do kardynała i do nas…
Módlmy się dla kardynała o miłosierdzie, a resztę zawierzmy św. Janowi Pawłowi II, któremu piękny fundament pod urząd papieski przygotował.
8 września 2022, 9:30-16:00 – Sesje I-III
Biblioteka Główna UPJPII ul. Bobrzyńskiego 10 Kraków